Dopiero w grudniu 1945 roku CZPW i Departament Więziennictwa i Obozów MBP podpisały umowę w sprawie dostarczenia do pracy w kopalniach 30.000 – 40.000 jeńców wojennych. W marcu 1946 roku, CZPW zawarł umowę regulująca kwestię pracy więźniów z Okręgowym Zarządem Pracy Więźniów dla Południowo-Zachodnich Województw RP w
Kartoteki robotników przymusowych
ZBRODNIA KATYŃSKA. 82. rocznica eksterminacji polskich jeńców przez ZSRR. Niektóre z tajemnic tej zbrodni wciąż nie zostały w pełni wyjaśnione. 5 marca 1940 r., Biuro Polityczne KC WKP (b) podjęło decyzję o rozstrzelaniu polskich jeńców przebywających w obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz polskich więźniów
Oddział Muzeum Poczty Polskiej w Gdańsku Zaprasza na wystawę filatelistyczną: KORESPONDENCJA POLSKICH JEŃCÓW WOJENNYCH W NIEWOLI WEHRMACHTU W LATACH 1939 – 1945. Ze zbiorów Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach – Opole,Pierwszymi jeńcami, którzy po wybuchu II wojny światowej trafili do niewoli niemieckiej, byli żołnierze polscy. Podczas kampanii wrześniowej 1939 r. dostało się do niewoli niemieckiej od 420 do 500 tysięcy jeńców. Przebywali oni w niewoli najdłużej, bo od jesieni 1939 r. do wiosny 1945 r. W tym czasie w niewoli znaleźli się; żołnierze polscy walczący we Francji, Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie oraz żołnierze I Armii Wojska Polskiego. Ostatnią grupę stanowili Powstańcy wiadomości o pobycie w niewoli pochodzą z obozów przejściowych (dulagów) .wysyłanie wiadomości wcześniejszych z punktów zbornych, było praktycznie niemożliwe. Zdarzały się jedynie sporadyczne okazje do przekazania wiadomości na trasie przewozu lub przemarszu, w czasie krótkich , zabronionych kontaktów z ludnością cywilną. Żołnierze polscy wzięci do niewoli w pierwszej połowie września 1939 r. przewożeni byli z reguły do obozów przejściowych na terenie Rzeszy, skąd trafiali do obozów stałych —stalagów i oflagów. W obozach tych z reguły umożliwiano jeńcom wysyłanie do rodzin zawiadomień o dostaniu się do niewoli niemieckiej , informacji o stanie zdrowia. Po pierwszej rejestracji w obozie jeniec otrzymywał specjalny druk karty pocztowej z napisem w języku niemieckim i w polskim tłumaczeniu: "Jestem zdrowy - lekko ranny - dostałem się do niewoli niemieckiej jako jeniec wojenny i czuję się dobrze... Poza nazwiskiem, stopniem, jednostką nic nie podawać. Wyraźne pismo i podpis". Później dostarczono jeńcom specjalne druki kart PCK z formułą: "Jestem zdrów (ranny, chory), znajduję się w obozie jeńców wojennych (szpitalu) w........ Podpis". Korespondencja ta przekazywana z obozów do oddziałów PCK trafiała do rodzin obsługa pocztowa w obozach jenieckich wprowadzana była stopniowo, w zależności od możliwości organizacyjnych tworzonych obozów. Jedną z pierwszych korespondencji wysyłanych z obozu stałego był druk listowy wypełniony przez jeńca w Oflagu XA Itzehoe, opatrzony datą r. i wysłany do Wenecji. W ślad za pierwszymi zawiadomieniami o pobycie w obozie jeńcy mogli wkrótce wysyłać do rodzin dalszą korespondencję, początkowo głównie na przydzielanych im raz na tydzień kartach pocztowych, a następnie na drukach kart przeznaczonych wyłącznie do korespondencji jeńców wojennych (Kriegsgefangenenpost - Post - kartę), a także na składanych drukach listowych (Faltbriefe). Zawierały one odpowiednio 7 lub 25 linijek przeznaczonych na treść. Były drukowane na białym kredowym papierze aby zawsze pozostawał ślad przyborów piszących. Uniemożliwiało to piszącym używanie tzw. atramentów sympatycznych (niewidocznych). Można było pisać tylko zwykłym kopiowym ołówkiem, czytelnie i bez skrótów. Od czerwca 1940 r. do druków listowych wprowadzono dodatkową część przeznaczoną na odpowiedź. Był to ujednolicony formularz listowy również na papierze kredowym, zawierający w części przeznaczonej na korespondencję 21 linii, na których należało zamieścić treść. Najwcześniejszy druk tego typu pochodzi z Oflagu II A Prenzlau i nadany został 1939 r. Druki te były używane aż do końca ta stanowi treść niniejszej wystawy wypożyczonej z Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach —Opolu pt. „Korespondencja polskich jeńców wojennych w niewoli Wehrmachtu w latach 1939 - 1945".Na wystawie prezentowane są : karty pocztowe (wychodzące z obozów i przychodzące z zewnątrz), listy (wysyłane z obozów i kierowane do jeńców), przekazy pocztowe (pieniężne, adresy pocztowe, nalepki na paczki)Eksponowana na wystawie korespondencja jest zróżnicowana. Różnice występują w rodzajach formularzy, stemplach cenzury obozowej, dodatkowych stemplach informacyjnych cenzury lub służby pocztowej. W końcowym fragmencie wystawy zamieszczono korespondencję z obozów jenieckich specjalnych, np. obozów karnych. Organizacja obsługi pocztowej jeńców wojennych obejmowała zbieranie przesyłek pocztowych wysyłanych przez jeńców z obozów oraz doręczanie przesyłek nadchodzących do jeńców z zewnątrz .W pierwszym okresie wojny, w latach 1939 - 1940 lokalizacja obozów jenieckich stanowiła tajemnicę wojskową. Dotyczyło to również korespondencji jenieckiej. Adres jeńca zawierał wówczas tylko rodzaj i numer obozu podany szyfrowo bez jego lokalizacji. Zgodnie z postanowieniem Konwencji Genewskiej z 27. VII. 1929 r. do obrotu pocztowego dopuszczono następujące przesyłki jenieckie : karty pocztowe, listy, paczki i przekazy pocztowe. Przesyłki te zwalniano od opłat pocztowych umieszczając na stronie adresowej napisy : „Kriegsgefangenenpost" (poczta jeniecka) lub „Kriegsgefangensendung" (przesyłka jeniecka).W pełnym zakresie obsługa pocztowa jeńców dotyczyła stalagów i oflagów ; nie obejmowała punktów zbornych i dulagów, z których można było wysyłać tylko krótkie zawiadomienie o wzięciu do niewoli bez możliwości otrzymania odpowiedzi. Korespondencja jeniecka podlegała kontroli przez cenzurę, którą tworzyli urzędnicy niemieckiej administracji obozowej. Oprócz urzędników wojskowych i cywilnych funkcję cenzorów pełnili również pozyskani do służby niemieckiej ukraińscy nacjonaliści lub folksdojcze. Fakt przeprowadzenia cenzury był oznaczony na każdej przesyłce i liście pieczątką opatrzoną napisem „Gepfrut" (sprawdzono). Często oprócz pieczątki obozowej kontroli widniała na korespondencji okrągła pieczęć komendy obozu. Był to znak dodatkowej wyrywkowej kontroli. Miał on na celu sprawdzenie prawidłowości pracy cenzorów, oraz wykrywanie tajnych kontaktów jeńców z ośrodkami w kraju i za granicą, a także sondowanie nastrojów panujących wśród jeńców. Interwencja cenzury wyrażała się poprzez zamazywanie w korespondencji jenieckiej wyrazów i całych zdań, jak również mszczenie listów, jeżeli zwierały one informacje naruszające tajemnice obozowe lub wojenne. Korespondencję zawierającą informacje o racjach żywnościowych jeńców konfiskowano, a jeńców pociągano do przesyłek adresowanych do jeńców, jak i zbieraniem korespondencji do wysyłki zajmowali się w obozach łącznicy pocztowi wybierani spośród jeńców. Jeńcy zatrudnieni w oddziałach roboczych wysyłali listy za pośrednictwem obozu macierzystego. Korespondencję przekazywał wówczas mąż zaufania wybrany spośród jeńców niemieckiemu dowódcy oddziału wartowniczego, a ten odsyłał ją cenzurze w obozie macierzystym. Korespondencja do jenieckich oddziałów roboczych trafiała tą samą drogą. Prowadzenie korespondencji przez jeńców miało dla nich duże znaczenie moralne, umożliwiało bowiem kontakt z rodziną i światem zewnętrznym.
Do 2013 r. ukazało się w sumie 21 tomów w 29 woluminach, w tym tom ostatni, również dotyczący polskich jeńców wojennych z obozu w Kozielsku – Zabici w Katyniu. Alfabetyczny spis 4415 jeńców polskich z Kozielska zabitych w kwietniu–maju 1940, według źródeł sowieckich, polskich i niemieckich (Warszawa 2013). Od września 2001 r Kalendarium 28 I 1942 r. Londyn – nota ministra spraw zagranicznych RP Edwarda Raczyńskiego do ambasadora ZSRR Aleksandra Bogomołowa: „Z ogólnej liczby oficerów i żołnierzy, zarejestrowanych w obozach jeńców wojennych w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, do chwili obecnej nie zostało zwolnionych: 12 generałów, 94 pułkowników, 263 kapitanów i około 7 800 oficerów niższych stopniem. Są podstawy, aby podkreślić, że poszukiwania przeprowadzone w Polsce i w Rzeszy pozwoliły ustalić z pewnością, że wojskowi, o których mowa, nie znajdują się obecnie ani w okupowanej Polsce, ani w obozach jeńców wojennych w Niemczech”. 3 II 1942 r. Moskwa – memoriał złożony przez rtm. Józefa Czapskiego w NKWD (na ręce zastępcy Ł. Berii, gen. Leonida Rajchmana) wymieniał liczbę 8 300 oficerów, którzy „nie powrócili ze Starobielska, Kozielska i Ostaszkowa”. 18 III 1942 r. Moskwa – wymiana zdań podczas rozmowy dowódcy Armii Polskiej w ZSRR gen. dyw. W. Andersa ze Stalinem: „Anders: Do tego czasu nie zjawili się oficerowie wywiezieni z Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa. Powinni być jeszcze w waszych rękach. Zebraliśmy o nich dodatkowe dane (wręcza dwie listy, które zabiera Mołotow). Gdzie oni mogli się podziać? [...]. Stalin: Ja już wydałem wszystkie rozkazy, by ich zwolnić. [...] Nie wiem, gdzie są. Na co mam ich trzymać? Być może, że znajdują się w obozach na terenach, które Niemcy zajęli, rozbiegli się”. Anders wręczył wówczas Stalinowi dodatkową listę nazwisk 800 zaginionych oficerów polskich. 24 III 1942 r. rozpoczęcie ewakuacji Armii Polskiej z ZSRR do Iranu. 27 VIII 1942 r. Londyn – nota ministra spraw zagranicznych RP E. Raczyńskiego złożona na ręce ambasadora ZSRR A. Bogomołowa przypominała o „nieodnalezieniu dotychczas jeszcze przeszło 8 000 oficerów polskich, przebywających wiosną 1940 r. w obozach jeńców wojennych w Ostaszkowie, Starobielsku i Kozielsku”. Opcje strony Powrót do poprzedniej strony Drukuj tą stronę Generuj PDF z tej stronie
Lista transportowa polskich jeńców wojennych ze Stalagu IID, l.20 zobacz więcej Lista transportowa polskich jeńców wojennych ze Stalagu IID, l.20 zobacz więcej

W czasie II wojny światowej na terenie poligonu Hohenfels znajdował się obóz jeniecki o nazwie Stalag 383. Przetrzymywano w nim jeńców alianckich, z czego ponad połowę z 5 tys. stanowili jeńcy polscy. Od 1945 do 1949 r. w Hohenfels byli polscy jeńcy budowali cmentarz dla wysiedleńców, którzy zmarli w czasie niewoli. Zobacz także: Biden: wysłanie amerykańskich żołnierzy na Ukrainę nigdy nie wchodziło w grę "Chcieliśmy oddać szacunek naszym poległym towarzyszom" - Wiedząc o polskich pomnikach w Joint Multinational Readiness Center przed naszym przyjazdem, chcieliśmy oddać szacunek naszym poległym towarzyszom - powiedział kapitan Timothy Johnson. - Po usłyszeniu o polskim cmentarzu, poświęciliśmy nasz czas i siłę roboczą, aby oczyścić i cmentarz i nagrobki - dodał. - Ten cmentarz jest namacalnym dowodem strasznego okresu w historii. A my jesteśmy tutaj, aby uhonorować uczestników tamtych czasów. Ważne jest, abyśmy nadal o nich pamiętali. Jesteśmy im to winni - powiedział Johnson. Żołnierze kosili trawę, grabili liście, czyścili nagrobki i wywozili gruz. - Cieszyliśmy się możliwością służenia społeczności i naszym polskim przyjaciołom. Zawsze możemy wyjść z czegoś takiego z poczuciem zadowolenia z tego, co zrobiliśmy i co osiągnęliśmy - powiedział płk Brian E. McCarthy. Zobacz także: Dokumenty amerykańskiego wywiadu: ostrzeżenie przed ruchami Rosji Cieszymy się, że jesteś z nami. Zapisz się na newsletter Onetu, aby otrzymywać od nas najbardziej wartościowe treści Źródło: (ww)

Radzieccy jeńcy wojenni w Auschwitz-Birkenau. Punktem zwrotnym w czasie II wojny światowej w Europie był atak Niemiec na ZSRR rozpoczęty 22 czerwca 1941. Wytyczne odnośnie do traktowania sowieckich jeńców wojennych znajdujących się w niewoli niemieckiej określone zostały przez Kanclerza Rzeszy Adolfa Hitlera już w marcu 1941.
Pojęcie polskiej strefy okupacyjnej Niemiec pojawiło się już w roku 1942, gdy w Sztabie Naczelnego Wodza polskich sił zbrojnych na Zachodzie opracowano memoriał dotyczący powojennych stosunków polsko-niemieckich, w którym bardzo dokładnie przedstawiono poszczególne fazy polskiej okupacji Niemiec, jej zasięg i specyficzną dla tego planu bojowy 1 dywizji PancernejTo znaczy odróżnienie ogólnej okupacji terenów niemieckich, jakie po pewnym czasie wróciłyby do Niemiec i pełnej okupacji terenów, które po jej zakończeniu zostałyby włączone do Polski. W roku 1942 wojna bynajmniej nie wydawała się jeszcze być wygrana przez Aliantów, ale to nie przeszkadzało polskim sztabowcom planować sytuacji powojennej. Sztabowcy działali na charakterystycznej dla przedwojennych Polaków zasadzie wyprzedzania faktów. Dawało to na przyszłość gotowy materiał do natychmiastowego podejmowania decyzji, zabezpieczało, gdy nadejdzie pora, przed chaosem, prowizorką i bylejakością poczynań, a ludzi tak działających broniło przed zaskoczeniem zmieniającą się sytuacją, w jakiej przychodziło im działać. Legendarny generał Stanisław Maczek i jego dywizjaMemoriał został przedłożony Naczelnemu Wodzowi generałowi Władysławowi Stanisław MaczekRok później Inspektorat Zarządu Wojskowego opracował szczegółowe instrukcje, dotyczące przyszłej okupacji Niemiec, włącznie z planem rozbudowy polskich sił zbrojnych, w oparciu o Polaków znajdujących się w Niemczech. Obliczano, że znajduje się tam przynajmniej trzy miliony polskich jeńców wojennych i polskich robotników przymusowych, z czego około pół miliona nadaje się do poboru lutego 1942 roku rozkazem Naczelnego Wodza została utworzona pierwsza polska dywizja pancerna, która tak właśnie została oznaczona. Dowódcą 1 Dywizji Pancernej został doświadczony i już wtedy legendarny, generał Stanisław Maczek. Generał urodził się w miasteczku Szczerzec, niedaleko Lwowa, w rodzinie mającej pochodzenie chorwackie. Nigdy jednak nie podkreślał swego chorwackiego pochodzenia, natomiast wciąż wspominał o swoim pochodzeniu lwowskim, jak też i o tym, że jego żona Zofia pochodzi ze Dywizja stacjonowała w Szkocji i tam pilnowała 200 kilometrowego odcinka wybrzeża morskiego przed spodziewanym desantem niemieckim, poczym pod koniec lipca1944, w kilku etapach, została przewieziona do Normandii, a tam 8 sierpnia weszła do walki, jako element składowy 1 Armii trakcie pełnej chwały kampanii we Francji i Belgii, Dywizja odznaczyła się wielką bojowością i skutecznością operacyjna. Wszystkim, jak dobry gospodarz, zarządzał ze swojego czołgu dowodzenia zwanego „Hela”, wszechobecny generał Maczek. Jego troskliwość i opiekuńczość zostały nagrodzone pieszczotliwym przydomkiem „Baca”, jakim obdarzyli go października, już w Holandii, Dywizja wyzwoliła w Brabancji Północnej duże miasto Bredę. Wdzięczna ludność miasta szalała ze szczęścia, a polskich żołnierzy nieomal noszono na rękach. W początku kwietnia 1945 roku Dywizja wkroczyła na terytorium Niemiec, kierując się w stronę portowego miasta Wilhelmshaven. Wilhelmshaven to twierdza i największy port morski niemieckiej Kriegsmarine. W obliczu bliskiego już załamania hitlerowskich Niemiec, załoga twierdzy nie podjęła obrony i kapitulowała przed jednej godzinie generał Maczek stał się posiadaczem: 3 krążowników, 18 U-Bootów, 215 mniejszych okrętów wojennych i pomocniczych, 94 dział fortecznych, 159 dział polowych, 560 ckm-ów, 370 rkm-ów, 40 000 karabinów, 280 000 pocisków artyleryjskich, 64 milionów sztuk amunicji do broni ręcznej, 23 000 granatów ręcznych, licznych składów torped i min morskich oraz zmagazynowanych zapasów żywności dla żołnierzy na 3 wojny zastał Dywizję w Wilhelmshaven, skąd Dywizja przemieszczona została do tak zwanego Emsland, części Dolnej Saksonii u ujścia rzeki Amizy (niem. Ems), niedaleko granicy niemiecko-holenderskiej. „Dipisi”Gdy ucichły działania wojenne, na terenie Niemiec doliczono się ponad 7 milionów robotników przymusowych i jeńców wojennych, pochodzących z różnych krajów i z różnych armii. Alianci nazywali ich „dipisami”, od angielskiej wymowy dwóch liter D P (di-pi) – Displaced Persons, czyli osoby wyrwane ze swego dotychczasowego miejsca pobytu. maja do sierpnia 1945 repatriowano około 6 milionów dipisów, pochodzących głównie z Europy Zachodniej i najogólniej pojętego Związku Radziecki jeszcze w październiku 1944 wymógł na Aliantach umowę na wydalenie do ZSRR na koniec wojny wszystkich obywateli radzieckich, bez pytania się ich o zgodę na takie przesiedlenie. Gdy wojna się skończyła, Alianci bez litości wywozili tych nieszczęśników i odstawiali do dyspozycji Armii Czerwonej. Polaków pilnowała 1 Dywizja PancernaGdy obywateli ZSRR odsyłano do Związku Radzieckiego, Mołotow usiłował wymusić na Aliantach oddawanie mu również Polaków z polskich Kresów w czambuł, wpisanych przez sowietów po wrześniu 1939 roku, jako obywatele radzieccy. Ale chwała Bogu, ta sztuczka Rosjanom się nie udała. Być może i dlatego, że Polaków pilnowała już wtedy 1 Dywizja Pancerna, z którą nikomu nie chciało się zadzierać. Ale inne narody, zniewolone przez Rosjan miały poważne problemy. Litwini, Łotysze, Białorusini i Ukraińcy zaczęli się chronić przed wywózką do Związku Radzieckiego, udając Polaków i prosząc Polaków o pomoc. Niektórzy Polacy sami chcieli wracać do Polski, czyli tak naprawdę, pod radzieckie panowanie, ale takich było 1 Dywizji przedstawiło 1 Armii Kanadyjskiej, w ramach której Dywizja pełniła służbę, projekt utworzenia na terenie Emslandu polskiej enklawy, do której mogliby ściągać Polacy z całych Niemiec. Byli to po większej części ludzkie wraki, ludzie potwornie skrzywdzeni przez wojnę. Chorzy, krańcowo wycieńczeni, kalecy, zamorzeni głodem, a często też na wpół nadzy. Dowódca 1 Armii Kanadyjskiej generał Henry Crerar, zwany „Harry”, a także jego zwierzchnik, dowódca 21 Grupy Armii, marszałek Bernard Law Montgomery, słynny „Monty”, nie mieli nic przeciwko temu. O wydaniu zgody na powstanie polskiej enklawy powiadomili oczywiście premiera maja 1945 Churchill polecił brytyjskiemu Ministerstwu Wojny utworzenie z żołnierzy 1 Dywizji Pancernej i 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej, korpusu okupacyjnego w Emsland. Gdy to nastąpiło, wojskowa komendantura brytyjska zaczęła przesiedlać polskich dipisów do Emsland z różnych obozów strefy brytyjskiej. W rządzonym przez Polaków Emsland spotykała ich opieka ze strony żołnierzy 1 Dywizji i organizacji UNNRA. Teren polskiej strefy okupacyjnejJako polską strefę okupacyjną wyznaczono graniczące z Holandią powiaty: Aschendorf, Meppen i Lingen, a także hrabstwa: Bentheim, Bersenbruck i Cloppenburg włącznie z miastami: Papenburg, Meppen, Lingen i Cloppenburg w Dolnej Saksonii i Leer we Fryzji teren polskiej okupacji obejmował 6500 kilometrów kwadratowych. Na tym terenie, jeszcze przed przybyciem Polskich Sił Zbrojnych znajdowało się wielu Polaków, robotników przymusowych, jeńców wojennych, a nawet 1700 kobiet, żołnierzy AK z Powstania Warszawskiego, którzy przebywały w obozie**Oberlangen. Na to wszystko Brytyjczycy wciąż dowozili następnych polskich dipisów. W styczniu 1946 roku zorganizowano 15 obozów dla polskich dipisów, 5 obozów dla polskich jeńców wojennych i jeden obóz dla dipisów z krajów bałtyckich. Dokądkolwiek w okupowanych Niemczech dotarła informacja o polskiej strefie okupacyjnej, tam tłumy wynędzniałych, pozbawionych pomocy i nadziei Polaków, rozpoczynały wędrówkę w stronę Emsland. Szli piechotą, czepiali się pociągów, czasami udawało się im uprosić angielskich, lub amerykańskich żołnierzy, by ci pozwolili im wejść na jakąś wojskową władze okupacyjne początkowo umieszczały przybywających w pustych barakach obozowych, jakie pozostały po repatriowanych już Francuzach i Holendrach. Wkrótce jednak, baraki się zapełniły, a nowi Polacy nie przestali napływać. Przystąpiono więc do wysiedlania ludności niemieckiej, lokując w domach opuszczonych przez Niemców głównie polskie rodziny, lub matki z dziećmi, pomieszczenia obozowe, zostawiając dla tak zwanych singlów (z angielskiego single, samotny, bez małżonka, bez rodziny).Haren zmienia nazwęWielka ewakuacja Niemców zaczęła się 19 maja 1945 roku. Przebiegała na różnych zasadach, zależnych od miejscowych władz polskich. W Papenburgu na przykład, wysiedlono Niemców z 257 domów, ale pozwolono im pozostać w mieście i mieszkać w swoich własnych komórkach, stajniach i oborach. W mieście Haren wyeksmitowano wszystkich, za wyjątkiem burmistrza i sióstr zakonnych, pracujących w miejscowym szpitalu. W dodatku zarządzono zakaz wstępu Niemcom do miasta Haren. Co najwyżej mogli przechodzić przez miasto po wyznaczonych ulicach. Burmistrz został zobowiązany do opieki nad wysiedlonymi Niemcami. Trudno sobie wyobrazić tę opiekę, skoro Niemców trzeba było rozmieścić aż w trzydziestu sąsiednich gminach. Siostrom zakonnym było o tyle łatwiej, że tak jak przedtem, pracowały w do poprzedniego wjazd do Maczkowa. Z odwrotnej niż poprzednio kolejności ulic wymienionych, jako możliwe do przejścia dla Niemców wynika, że Niemcy mieli tylko jedną drogę do przejścia przez miastoWkrótce w Haren, wolnym całkowicie od ludności niemieckiej, znalazło się ponad 5000 Polaków. Jako, że w przytłaczającej większości byli to lwowiacy, lub ludzie, pochodzący z województw lwowskiego i stanisławowskiego, oficjalnie zmienili nazwę miasta z niemieckiego Haren, na Lwów! Główne ulice miasta też uzyskały nowe nazwy, takie, jakie pamiętano ze Lwowa. A więc: Akademicka, Łyczakowska, Legionów...Spotkało się to z natychmiastową i bardzo hałaśliwą reakcją dyplomacji radzieckiej, która zaczęła domagać się nie tylko zmiany nazwy miasta, ale całkowitej likwidacji polskiej strefy okupacyjnej w Emsland. Pod naciskiem tej antylwowskiej wrzawy, Brytyjczycy starali się wpłynąć na Polaków, by jednak zmienili nazwę miasta na jakąś inną. W sprawę zaangażował się sam Wódz Naczelny generał czerwcu 1945 generał przybył do Haren-Lwowa. W wyniku interwencji generała, 23 czerwca 1945 Lwów został przemianowany na Maczków, na cześć dowódcy 1 Dywizji Pancernej, generała Maczka. Takich przemianowań miejscowości o nazwach niemieckich na nazwy polskie, było więcej. Maczków uzyskał nowy herb, na którym znalazł się kwiat maku i symbol 1 Dywizji Pancernej, hełm i skrzydło do Maczkowa. Miasto było zamknięte dla Niemców. U dołu podano po angielsku tekst tego rozporządzenia i po polsku, zmienione nazwy ulic, po których Niemcom wolno było przechodzić przez Maczków. Założę się, że Niemcy nic z tego nie rozumieliMaczków zaczął od razu rozwijać się bardzo dynamicznie. Przyczyniło się do tego głównie szczęśliwe dobranie się wyjątkowych ludzi zamieszkujących obecny Maczków. Duża część polskiej inteligencji prześladowana przez reżim hitlerowski, znajdowała się w obozach niemieckich, a teraz, po wyzwoleniu obozów, prawie w komplecie stawiła się w polskiej strefie okupacyjnej. W mieście powstała polska administracja, wszystkie ulice uzyskały polskie nazwy, Związek Szkół Polskich patronował szkołom nie tylko w Maczkowie, ale koordynował pracę polskich szkół na terenie całych Niemiec będących pod okupacją zachodnią. W Maczkowie otwarto kilka szkól podstawowych, gimnazjum, liceum i Polskie Gimnazjum Mechaniczne. Powstała polska parafia. Zaraz potem utworzono klub sportowy. Otwarto w Maczkowie kino i dwa teatry. W lipcu 1945 roku wystąpił w Maczkowie z koncertem sam wielki Yehudi Menuhin. Gorące przyjęcie, jakie mu zgotowali mieszkańcy Maczkowa, artysta wspominał nawet po wielu wychodzić polska prasa. Gazety „Dziennik” i „Defilada” o nakładzie ponad 90 tysięcy egzemplarzy. W mieście Mappen otwarto polską księgarnię o niesamowitym powodzeniu wśród polskich dipisów. Księgarnia sprzedawała miesięcznie 15 – 18 tysięcy książek!Duża ilość panien i kawalerów była powodem nadzwyczajnej ilości ślubów, które zawierano w Maczkowie i całym Emsland. Zaczęły rodzić się dzieci. W samym Maczkowie urodziło się ich 489. Żyją do dzisiaj, mając w paszportach wpisane miejsce urodzenia Maczków. Miejscowość dzisiaj już nieistniejącą. Czterech polskich księży udzieliło 289 ślubów, 497 chrztów i odprawiło 110 pogrzebów. Groby dawnych, polskich mieszkańców Maczkowa znajdują się dziś pod ochroną konsulatu polskiego w Hamburgu i lokalnych władz miasta jaki w tysiącach egzemplarzy pokrywał ściany budynków Bredy. U dołu napis w języku niderlandzkim – (Breda) wolna dzięki PolakomOkupacja polska przebiegała spokojnieLudność niemiecka Emslandu była na Polaków wściekła. Niemcy nie mogli darować Polakom przede wszystkim wysiedlenia i używania ich własnych, niemieckich mebli, narzędzi, czy ubrań. Jednak nikomu z Niemców nie przychodziła do głowy otwarta walka z Polakami. Okupacja polska przebiegała spokojnie. Nie powstały żadne niemieckie oddziały partyzanckie, czy grupy dywersyjne, czego Polacy, znając sami siebie i osądzając innych według siebie, spodziewali się po Niemcach całkiem poważnie. Najwyraźniej przeceniono przywiązanie Niemców do ustroju hitlerowskiego, którego, okazało się, Niemcy aż tak bardzo nie początkowo przynajmniej, skłonni byli trochę się na Niemcach odegrać, ale jak to Polacy. Bardzo szybko im się tego odechciało. Na przykład, wysiedlono Niemców z Maczkowa i nie pozwolono im nawet wchodzić do miasta. Ale zaraz zaczęto robić wyjątki. Choćby dla niemieckich rzemieślników, raz po raz potrzebnych w na kolei, wprowadzono w pociągach specjalne przedziały „Nur Für Polen” (Tylko Dla Polaków), co było oczywistym odwróceniem sytuacji z okupowanej Polski, gdzie Niemcy wprowadzili dla siebie przedziały „Nur Für Deutsche” (Tylko Dla Niemców).Polskie patrole wojskowe sprawdzały, czy do przedziału dla Polaków nie wszedł aby jakiś Niemiec, ale jeśli Niemiec jechał razem z Polakiem, to nikt go z tego przedziału nie czas trwał „czarny” handel (tuż obok granica z Holandią!), w którym uczestniczyli po równo kombinatorzy polscy, niemieccy i holenderscy. To, że biznes jest międzynarodowy i antynacjonalistyczny, widać się dało gołym okiem. Na tej współpracy wyrosła niejedna Niemcy próbowali jednak „pajacować”. Tak stało się na przykład w miejscowości Aschendorf, gdzie na placu przed kościołem umieszczono listę 35 niemieckich kobiet, wpisanych tak jako osoby chore wenerycznie, bo utrzymujące stosunki z Polakami. Tego nie można było wybaczyć i na drugi dzień polscy żołnierze wyciągnęli na ulicę sześciu Niemców, zwolenników hitlerowskiej ustawy o czystości rasy niemieckiej. Wszyscy zostali przykładnie pobici. Siódmemu się udało, bo uciekał tak szybko, że nawet nie trafiła go seria ze stena, jaką puścił za nim jakiś żołnierz. Drugi groźny incydent wydarzył się w miejscowości Freren. Polacy spalili tam dom byłego ortsgruppenleitera NSDAP Eilerta. Była to zemsta za śmierć polskiego jeńca to były już wszystkie incydenty, jakie zdarzyły się pomiędzy Niemcami i Polakami na terenie polskiej strefy okupacyjnej. Między obu nacjami trwała niewątpliwie wzajemna niechęć, choć raczej na pewno nie była to nienawiść. Po zakończeniu polskiej okupacji, sami Niemcy przyznawali, że Polacy zachowywali się wobec nich raczej w porządku...Polska strefa okupacyjna w Emsland – solą w „oku” Związku Radzieckiego Wszystko, co działo się w polskiej strefie okupacyjnej wytrącało z równowagi władze Związku Radzieckiego, przywykłe do pokory i przymilności, a nie do tego, żeby ktoś ośmielał się krytykować, albo sabotować ich żądania. Polska strefa okupacyjna w Emsland była dla Związku Radzieckiego dosłownie solą w oku, bo podkreślała istnienie dwóch polskich organizmów państwowych, dwóch rządów i dwóch armii, bynajmniej niemiłujących się, a raczej sobie obcych i wrogich. Stanowiła dla Polaków alternatywę dla stworzonego przez Związek Radziecki, wasalnego państwa polskiego. Stwarzała Polakom możliwość wyboru. A w kierownictwie Związku Radzieckiego wcale nie zasiadali idioci. Oni dobrze wiedzieli, jaki wybór jest dla Polaków korzystniejszy. Dlatego Związek Radziecki gwałtownie domagał się od władz brytyjskich natychmiastowego zlikwidowania polskiej jednak radzieckie wysiłki natrafiły na twardy opór Winstona Churchilla. Brytyjski premier nie miał absolutnie żadnych złudzeń, że sojusz ze Związkiem Radzieckim jest sojuszem z państwem przyjacielskim. Sojusz był potrzebny obu partnerom, ale tylko do czasu rozbicia III Rzeszy. III Rzesza właśnie została rozbita, a więc co dalej? Churchill nie wykluczał i takiej możliwości, że Związek Radziecki, jak to się mówi „pójdzie za ciosem” i uderzy na Aliantów, chcąc zdobyć całe Niemcy, a może nawet i Francję, może zajmie wtedy i całą Europę, wszędzie wprowadzając swój wspaniały ustrój polityczny. Od roku 1920 było to przecież dla Związku Radzieckiego zadanie strategiczne, wtedy niewykonalne, ale teraz...?Wojsko Polskie, szczególnie to na Zachodzie, gdzie większość żołnierzy pochodziła z terenów obecnie zagrabionych przez Związek Radziecki, silnie antyradzieckie, wojsko mające zaplecze osobowe w ogromnej ilości Polaków w Niemczech, w chwili otwartego konfliktu ze Związkiem Radzieckim byłoby dla Wielkiej Brytanii jeszcze coś, co nakazywało Churchillowi utrzymywać w Niemczech polskich żołnierzy. Churchill chętnie zgodził się na przyznanie Wojsku Polskiemu statusu sił okupacyjnych, bo musiał przerzucić część wojsk brytyjskich do Azji, gdzie wciąż jeszcze trwała wojna z Japonią. Brytyjczycy pojechali więc do Azji, a w tym czasie Polacy mieli pilnować Winston Churchill był kompletnie nieczuły na radzieckie naciski, które zresztą bynajmniej nie słabły, a raczej potęgowały że drogą rozmów z Churchillem niczego nie uzyska, Związek Radziecki uruchomił swoich agentów w Wielkiej Brytanii. A miał ich tam niemało. Po latach okazało się, na przykład, że sam szef brytyjskiego kontrwywiadu, Kim Philby, był agentem ZSRR!Co może mieć sprawa polska do Winstona Churchilla?Przyjaciele Związku Radzieckiego w Wielkiej Brytanii wzięli się więc do wywierać naciski na opinię publiczną. Najczęściej poprzez prasę. Ludzi zmęczonych już długoletnią wojną zaczęto straszyć następną wojną, do której jakoby dążył obecny rząd brytyjski. Styl tej propagandy był taki sam, jak w Związku Radzieckim i dlatego łatwo poznać autorów tego dzieła. Co Państwo powiecie na taki passus, jaki ukazał się 9 czerwca 1945 roku w prasie londyńskiej: „Brytyjskie koła rządowe popierają polskich reakcjonistów, tworzących swoje „państwo” w Niemczech. Jak donoszą, niemieckie miasta zamieniono w obozy, w których polscy faszyści gromadzą wszystkich wyswobodzonych od Niemców Polaków. Polscy awanturnicy marzą o stworzeniu bazy dla swych prowokacyjnych akcji przeciwko nowej Polsce i ZSRR”. Jak Boga kocham, nie jest to fragment zaczerpnięty z prasy polskiej, okresu „wczesnego Bieruta”, ale tak wtedy pisano w prasie angielskiej. Kto tak ładnie pisał o Polakach?No więc, tak się w Londynie pisało w czerwcu 1945 roku, a w lipcu tegoż roku Winston Churchill przestał być premierem. Jest to tylko „przypadkowy bieg wydarzeń”, czy może coś więcej?Zaraz ktoś powie, że się zagalopowałem, że przemawia przeze mnie polska megalomania i, że co może mieć sprawa polska do ponownego wyboru Winstona Churchilla na uroczystość na rynku miasta Breda Burmistrz w imieniu mieszkańców miasta dziękuje Polakom. W głębi widać polskich żołnierzyCo może mieć sprawa polska do Winstona Churchilla? – Może mieć bardzo Państwa. Nas długo przyzwyczajano do tego, że jesteśmy małym, nic nieznaczącym narodem, któremu kaprys historii podarował po I wojnie światowej państwo nietrwałe, jak domek z kart. Otóż chciałbym wszystkich zapewnić, że nie był to domek z kart, sąsiedzi nas nie lekceważyli, często nawet nas przeceniali i zawsze bardzo im zależało na tym, żeby nas pokonać zanim staniemy się naprawdę silni. Dlatego proszę nie zapominać, jak się zaczęła II wojna światowa i jak się ona zakończyła. Na zakończenie wojny, podobnie jak na jej początku, nadal mieliśmy dwóch agresorów, ale zręczna propaganda radziecka sprawiła, że widzieliśmy tylko Niemców. Zupełnie zaś do nas nie dotarło, że właśnie przegraliśmy wojnę ze Związkiem Radzieckim. Może dlatego, że na wojnie ze Związkiem Radzieckim niewiele się strzelało. Ostatnim, kto w tej wojnie wspierał Polaków był właśnie Winston odejściu Winstona Churchilla, sprawa pozbycia się Polaków z Niemiec nabrała tempa. Na jesieni 1946 polscy żołnierze zaczęli opuszczać Emsland. Byli przewożeni do Wielkiej Brytanii i tam stopniowo i z wielkimi oporami następowała ich demobilizacja. Pozbawieni oparcia w wojsku, polscy cywile stali się ofiarami nachalnych nacisków brytyjskich, ale i niemieckich, mających zmusić ich do wyjazdu z Niemiec. Wreszcie, po dwóch latach, bo dopiero w roku 1948, ostatni Polacy opuścili Emsland. 10 września 1948 Niemcy, w uroczystej procesji, przy biciu w dzwony, weszli do opustoszałego Maczkowa, którego polska nazwa od razu została odrzucona ze wstrętem. Znów pojawiło się Haren. Do dzisiaj powtarzany jest w Haren dwuwiersz powstały w 1948 roku: „Gott schütze unser Haren vor neuen Polenscharen”. – Boże strzeż nasze Haren przed nowymi hordami w całym Emsland dba się bardzo o polskie groby na cmentarzach, powstają lokalne muzea, upamiętniające czasy polskiej okupacji, a nawet zaprasza się na wspólne uroczystości urodzonych w Haren Polaków, lub absolwentów polskich szkół, które w Haren funkcjonowały. A to chyba świadczy, że nie było aż tak źle w czasach polskiej ewakuacja Niemców zaczęła się 19 maja 1945 roku. W Papenburgu na przykład, wysiedlono Niemców z 257 domów, ale pozwolono im pozostać w mieście i mieszkać w swoich własnych komórkach, stajniach i oborach. W Haren, wolnym całkowicie od ludności niemieckiej, znalazło się ponad 5000 Polaków. Jako, że w przytłaczającej większości byli to lwowiacy, lub ludzie, pochodzący z województw lwowskiego i stanisławowskiego, oficjalnie zmienili nazwę miasta z niemieckiego Haren, na Lwów! Główne ulice miasta też uzyskały nowe nazwy, takie, jakie pamiętano ze Lwowa. A więc: Akademicka, Łyczakowska, Legionów... Okupacja polska przebiegała spokojnie. Nie powstały żadne niemieckie oddziały partyzanckie, czy grupy dywersyjne, czego Polacy, znając sami siebie i osądzając innych według siebie, spodziewali się po Niemcach całkiem poważnie. Najwyraźniej przeceniono przywiązanie Niemców do ustroju hitlerowskiego, którego, okazało się, Niemcy aż tak bardzo nie kochali. Na zakończenie wojny, podobnie jak na jej początku, nadal mieliśmy dwóch agresorów, ale zręczna propaganda radziecka sprawiła, że widzieliśmy tylko Niemców. Zupełnie zaś do nas nie dotarło, że właśnie przegraliśmy wojnę ze Związkiem Radzieckim. Może dlatego, że na wojnie ze Związkiem Radzieckim niewiele się strzelało. Ostatnim, kto w tej wojnie wspierał Polaków był właśnie Winston Churchill. 5 marca 1940 r. Biuro Polityczne KC WKP (b) podjęło uchwałę o rozstrzelaniu polskich jeńców wojennych przebywających w sowieckich obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz polskich więźniów przetrzymywanych przez NKWD na obszarze przedwojennych wschodnich województw Rzeczypospolitej. W wyniku tej decyzji zgładzono około Kapral rezerwy Hugo Ferdinand Boss wracał z frontu I wojny światowej rozgoryczony, że Niemcom nie udało się wygrać Wielkiej Wojny, a polityka przywódców w Berlinie doprowadziła do podłożenia się państwom ententy. W 1924 r. założył małą szwalnię, którą pięć lat później po wybuchu Wielkiego Kryzysu musiał zamknąć. Jednak już rok później maszyny znów ruszyły, a w kieszeni Bossa pojawiła się legitymacja partyjna NSDAP nr 508889 - narodowo-socjalistycznej partii Adolfa Hitlera, ówczesnej drugiej siły w niemieckim parlamencie. Zdaniem historyków Hugo Boss reaktywował szwalnię dzięki porozumieniu zawartemu z partią - członkowie jej batalionów szturmowych Sturmabteilung (SA) potrzebowali eleganckich mundurów i brunatnych koszul, które dziś są symbolem poglądów nazistowskich. Przez wiele lat drzwi do firmy Hugo Bossa otwarte były dla nazistów z SS Fot.: PAP Hugo Boss otwarcie popierał narodowych socjalistów i ich chęć zemsty nad triumfatorami I wojny. W latach 30. publikował reklamy, w których szczycił się współpracą z SA. W międzyczasie zawarł też kontrakty z SS i Hitlerjugend. Dzięki temu po „nocych długich noży”, podczas której na rozkaz Hitlera zamordowano przywódców SA, firma mogła odciąć się od problematycznych powiązań. Po wybuchu II wojny światowej Hugo Boss stał się milionerem, a jego firma szyła nazistom mundury niemal do ostatnich dni konfliktu. Pracowało u niego ok. 200 jeńców wojennych z krajów podbitych przez III Rzeszę, a najwięcej wśród nich pochodziło z Polski. Po nawet 18-godzinnej niewolniczej pracy otrzymywali wynagrodzenie, za które po opłaceniu rachunków mogli kupić jedynie bochen chleba. Hugo Boss nie zapewniał im godnych warunków sanitarnych. Poprawy standardów pracy doczekali się dopiero w 1944 r. po desancie aliantów w Normandii. Kolumna polskich jeńców wojennych opuszcza zdobytą Warszawę. Wielu z nich trafiło do obozów pracy przymusowej w Niemczech - w tym do fabryki Hugo Bossa Fot.: PAP Po przegranej Niemiec Hugo Boss stanął przed trybunałem denazyfikacyjnym, który zakazał mu prowadzenia działalności gospodarczej, a także ukarał grzywną 100 tys. marek niemieckich. Dwa lata po wyroku Boss zmarł w wyniku powikłań po zapaleniu zęba. W 2011 r. założona przez niego firma przeprosiła za nazistowską przeszłość i sfinansowała wydanie książki przybliżającej jej początki. Volkswagen / Porsche W 1933 r. konstruktor samochodów i innych pojazdów mechanicznych Ferdinand Porsche poznał Adolfa Hitlera, który interesował się jego projektami samochodów - nowoczesnych nawet na nasze czasy. Porsche planował bowiem, że opierać się będą na napędzie elektrycznym lub hybrydowym. Do 1906 r. mogło powstać nawet 300 takich prototypów. Hitler pragnął, by Porsche stworzył „samochód dla ludu”, na którego mógł pozwolić sobie każdy obywatel III Rzeszy. Auto miało być podstawą planu zmotoryzowania Niemiec, który Führer ogłosił już 2 tygodnie po przejęciu władzy. W 1934 r. Porsche przedstawił projekt „Garbusa”, który spotkał się z aprobatą Hitlera. Budowa fabryki KDF-Wagena, bo tak wtedy określano przyszłą markę Volkswagen, rozpoczęła się w 1938 r. Lata 30. Adolf Hitler testuje prototyp „Garbusa” projektu Ferdinanda Porsche Fot.: PAP Zaraz po wybuchu wojny nowopowstały zakład przekształcono w miejsce produkcji arsenału wojennego. Zarządzał nim nie kto inny, jak Ferdinand Porsche. Podobnie jak w szwalni Hugo Bossa, w fabryce Volkswagena pracowali przymusowi robotnicy, a także więźniowie obozów koncentracyjnych, z Auschwitz. Porsche nie projektował wówczas tylko samochodów, lecz również ciężkie działa i czołgi. Po wkroczeniu aliantów do Niemiec w 1945 r. fabryka znalazła się w brytyjskiej strefie okupacyjnej, a sam Porsche trafił do aresztu u Francuzów. Historycy podejrzewają, że próbowali przekonać go do przejścia na ich stronę, jednak bezskutecznie. Porsche, uznany za zbrodniarza wojennego, wyszedł na wolność po wpłaceniu przez jego rodzinę kaucji. Ferdinand Porsche przy pracy, 1940 r. Człowiek, którego nazwisko jest synonimem motoryzacyjnego luksusu pracował wtedy na rzecz nazistowskich Niemiec Seryjna produkcja „Garbusów” ruszyła zaraz po wojnie, jednak Porsche nie był już wtedy mile widzianym współpracownikiem. Nie zaproszono go na jubileusze z okazji 50-tysięcznego, ani 100-tysięcznego powstałego egzemplarza. Konstruktor stopniowo zmniejszał swoją motoryzacyjną aktywność, przekazując wiedzę i umiejętności swoim dzieciom. Fabrykę pod nazwą „Porsche” założył w 1948 r. syn głównego projektanta Hitlera. Przetrwał też „Volkswagen” - pierwsze pojazdy pod tą marką wyjechały z linii produkcyjnej jeszcze w 1945 r. Zyski z ich produkcji czerpali początkowo Brytyjczycy. Bayer (IG Farben) Powstały w 1863 r. Bayer odniósł sukces po wprowadzeniu na rynek aspiryny. W dwudziestoleciu międzywojennym i podczas II wojny funkcjonował w ramach koncernu IG Farben, którym zarządzał dyrektor firmy Bayer. W 1926 r. w jego rękach było 80 proc. produkcji chemicznej Niemiec. IG Farben pod wodzą dyrektora firmy Bayer stanowiło ważny element niemieckiej machiny wojennej Fot.: PAP IG Farben zbratało się z nazistami. Po ich zwycięstwie w 1933 r. na konto NSDAP trafiło ponad 80 mln marek, które koncern przekazał partii bezpośrednio. W zamian kierownictwo IG Farben objęło ważne stanowiska w instytucjach sprawujących nadzór nad niemiecką gospodarką. Koncern dołączył się też do antysemickiej nagonki - z jego kadr zniknęli wszyscy naukowcy i dyrektorzy o żydowskim pochodzeniu. W czasie II wojny światowej IG Farben stanowiło filar niemieckiej gospodarki, dostarczając Hitlerowi materiały wybuchowe, połowę produkcji benzyny i wiele rodzajów chemikaliów takich, jak smary i kauczuk. Koncern aktywnie uczestniczył w grabieży majątku państw okupowanych przez III Rzeszę. Na jego potrzeby zwożono w głąb Niemiec wyposażenie rozkradanych fabryk. Fabryka IG Farben przy niemieckim obozie Auschwitz-Birkenau, 1941 r. Z fabryk spółki Degesch, w której IG Farben posiadało 42,2 proc. udziałów, pochodził osławiony gaz cyklon B, za pomocą którego masowo mordowano więźniów obozów koncentracyjnych. Z chemicznym monopolistą współpracowali lekarze przeprowadzający brutalne eksperymenty na więźniach nazistowskich obozów. Karmiono ich posiłkami z dosypanymi środkami chemicznymi od firmy Bayer, po których doznawały paraliżu, a innym wstrzykiwano w serce bez znieczulenia benzynę i obserwowano, jak wtedy zachowa się organizm. Po 1945 r. alianci podzielili IG Farben na cztery mniejsze spółki: Bayer, BASF, Agfę i Hoechst. Ponad 20 dyrektorów koncernu stanęło przed amerykańskim trybunałem wojskowym, który sądził ich za „prowadzenie wojny najeźdźczej”, „zbrodnie przeciwko ludzkości” i „członkostwo w organizacji przestępczej SS”. Sąd skupił się też na zmuszaniu do pracy niewolniczej przez kierownictwo IG Farben. Dziesięciu spośród oskarżonych zostało uniewinnionych, reszta usłyszała wyroki od 1,5 roku do 8 lat pozbawienia wolności. IKEA Szwed niemieckiego pochodzenia Ingvar Kamprad założył firmę IKEA w 1943 r. mając zaledwie 17 lat. Jeszcze wcześniej zainteresował się działalnością Hitlera w Niemczech, a rok przed założeniem firmy wstąpił do faszystowskiego Nowego Ruchu Szwedzkiego. Rekrutował do niego nowych członków i zajmował się finansami. Działaność w NRS zakończył nie później, jak we wrześniu 1945 r. Ingvar Kamprad bardzo wcześnie założył swój biznes, a jeszcze wcześniej wstąpił do faszystowskiego ruchu Fot.: PAP Na poglądy nastoletniego Kamprada z pewnością miał wpływ dom rodzinny, o czym pisze Elisabeth Åsbrink w książce „W Lesie Wiedeńskim wciąż szumią drzewa”. Jego ojciec nienawidził Żydów, a babcia była adoratorką Adolfa Hitlera. O Führerze mówiono jako o „wujku”. Po zakończeniu wojny Ingvar Kamprad nadal utrzymywał kontakty z założycielem Nowego Ruchu Szwedzkiego Per Engdahlem, gościł też na jego ślubie. Fakty z życia Kamprada ujrzały światło dzienne w 1994 r. Założyciel IKEA przeprosił wtedy za swoją postawę sprzed lat, uznając ją „za największy błąd w życiu”. Deutsche Bank Zaraz po dojściu NSDAP do władzy bank odwołał ze swojego zarządu trzech członków żydowskiego pochodzenia. Brał też udział w nacjonalizacji przedsiębiorstw żydowskich. Stanowił również zaplecze finansowe dla Gestapo, a w krajach okupowanych przez III Rzeszę przejmował kontrolę nad lokalnymi bankami centralnymi. Tak, jak IG Farben stanowiło „chemiczne” zaplecze władzy Hitlera, tak Deutsche Bank odpowiadał za jej finanse Fot.: PAP Pod koniec XX wieku Deutsche Bank potwierdził, że był zaangażowany w działalność obozu Auschwitz-Birkenau - został zbudowany za pieniądze, które hitlerowcy otrzymali w ramach pożyczki otrzymanej z DB. W ramach rekompensaty bank i inne znaczące niemieckie spółki założyły fundusz rekompensacyjny dla osób, które przeżyły Holokaust. 3TYVMP. 477 401 323 38 195 333 356 197 334

lista polskich jeńców wojennych w niemczech